Komentarze: 17
"Szła ulicą. Nie było ciemno, samo południe. Każdy patrzył na nią jak na dziwadło. Ale co było dziwnego w czarnej spódnicy, glanach, czarnej bluzce? Nie mogła patrzeć im w twarz. Szła szczęśliwa, ponieważ uwolniła się wreszcie od wspomnień. Wspomnień, które niegdyś tak bardzo nie pozwalały jej żyć. Które tak bardzo ją niszczyły. Mijając złowrogie twarze dotarła na ławkę, którą tak bardzo kochała. Spędziła tu tyle pięknych chwil. Wyznanie miłości, pierwszy pocałunek, ale także łzy, lecz łzy radości. Kiedy siadała na nią, czuła jakby przenosiła się w tamte chwile. Siadła zamknęła oczy i myślała. Przeniosła się w wir marzeń. Widziała jak idzie w jej kierunku, z uśmiechem na twarzy. Czuła jakby przysiadł się do niej, jakby przytulił, powiedział jak bardzo ją kocha. Bała się otworzyć oczy, bała się, że kiedy je otworzy wszystko pryśnie. Ze znowu zobaczy siebie samą na ławce pośród tych wszystkich pięknych drzew, skaczących wiewiórek, które po prostu znów zrobią się smutne. Znów zrobią się szare. Powoli, ale pewnie otworzyła oczy. Ku swojemu zaskoczeniu zobaczyła Jego. Siedział koło niej. Patrzył na nią przez cały czas. Uśmiechnęła się do niego. Odwzajemnił uśmiech. Patrzyła na Niego przez dłuższą chwilę, po czym przytuliła się do Niego, nic nie mówiąc. Czuła się tak bardzo szczęśliwa. Powiedział, że jest tylko na chwilę, że chciał tylko zobaczyć tę pamiętną ławkę, na której spędzili razem tyle czasu. Nie odpowiedziała nic. Wszystko wydawałoby się być takie piękne. Odchodził powoli w stronę alejek, gdzie dzieci karmiły stado gołębi. Zamknęła znów oczy. Chciała, aby wrócił. Z zamkniętymi oczami myślała, aby znowu przyszedł, ale widziała jak znikał między drzewami. Nie chciała być smutna. Nie chciała znowu płakać. Życie nauczyło ją, aby nie płakać, bo ze łzami odchodzi wszystko to, co najlepsze. Chciała być dobrej myśli. Znowu pomyślała o Nim. O Nich. Jak siedzą, jak się przytulają. Nie chciała tych wspomnień zmusić…aby odeszły. W pewnym momencie wstała z ławki, także idąc w stronę drzew z myślą, że może znów go spotka i zobaczy jego uśmiech…Ale nie, do końca drogi Go już nie zobaczyła. Szła w stronę mostu. Lubiła tam chodzić, patrzeć jak płynie woda, jak obija się o brzeg, jak dzieci rzucają do niej z brzegu kamienie. Nie zastanawiając się długo przełożyła jedną nogę. Potem drugą. Usiadła na barierce. Ciągle się uśmiechała, ludzie przechodząc obok niej, nie zwracali na nią najmniejszej uwagi. Tak, jakby jej nie było, jakby nie istniała…
Wstała trzymając się kurczowo barierki rękami, przodem do wody. Krzyknęła „życie jest piękne”. Rzuciła się do wody. Nie chciała marnować życia na smutki, zbyt wiele ich już było…`Spotkamy się w niebie`, pomyślała. Nie uratowali jej…"
Yhmm...tak...czytalam to na pewnym blogu...postanowilam tu wkleic...ehh...bo nie moge powiedziec, ze nie zostawilo to we mnie zadnego sladu...taa...to cos we mnie`odcisnelo`...ruszylo co$ we mnie...mozna powiedziec, ze w sumie mnie wzruszylo...taaak...ehmm...ale ta historia jest piekna...romantyczna? Dziewczyna...zakochana...nieszczesliwa...rzuca sie z mostu...ma dosc problemow...ehh...dosc smutkow...w sumie to dosc tej milosci...taaa...; Heh...fajnie sie ja czyta sluchajac bardzo `wesolej` muzyki ;/ Ehh...no i kurde dobra...powiem, ze sie wzruszylam ;/ No i tak jest kurde...bo jestem kurdeee wrazliwa...;/ Ehh...
Ale w sumie u mnie dobrze...ehh...zaczelam znow czytac jakies romansidla...taaa...lubie te `ambitne` ksiazki ;D Ehmm...no i tyle...kocham Was...kazdego na swoj sposob...bardziej lub mniej...ale wszystkich...ehh...3majcie sie...paa :*